„Chciałam być taka, jak one, mieć ich pieniądze i szczęście, żyć, śmiać się i bawić jak one. Ale już nie...”
„Zaginiona” autorstwa Georginy Cross to thriller domestic noir, który od samego początku był dla mnie pewnego rodzaju zagadką - na początku sądziłam, że mam do czynienia z obyczajówką, jednak kiedy przeczytałam kilka kolejnych rozdziałów, zrozumiałam, w jak ogromnym byłam błędzie.
Najnowsza powieść spod pióra Cross to historia, która przez swój powolny początek w pełni uśpiła moją czujność, by w drugiej połowie zapewnić mi tyle plot twistów, które nie tylko sprawiły, że nie potrafiłam przestać czytać, ale również spowodowały, że na samym końcu musiałam zbierać szczękę z podłogi - serio, jeśli zastanawiasz się nam tym tytułem, nie rób tego dłużej, tylko sięgnij po ten tytuł!
Jest czwarty lipca i całe miasteczko zebrało się przy lokalnym basenie. W to skwarne popołudnie my, samotne matki, nie mieszamy się z tamtymi kobietami – tymi, które mają idealne życia i szczęśliwe małżeństwa.
Kobietami takimi, jak Sabine Miller. Ale kiedy Sabine posyła mi pełne desperacji spojrzenie z drugiego końca basenu, krew zastyga mi w żyłach...
Gdy podbiegam do tylnej furtki, znajduję tylko srebrną bransoletkę z wisiorkiem, którą upuściła po drodze. Przekonuję samą siebie, że wyobraziłam sobie tę sytuację aż do chwili, gdy pojawia się mąż Sabine. Kiedy uświadamia sobie, że zniknęła, od razu dzwoni na policję. „Ktoś groził Sabine” oznajmia. „A teraz ją porwali”.
Prawda jest taka, że byłam ostatnią osobą, która widziała ją żywą. Teraz policja pojawia się przed moimi drzwiami i zadają pytania. Jestem przerażona, że dowiedzą się, co zaszło wiele lat temu między mną a Sabine. Coś, o czym nigdy nikomu nie powiedziałam... Ale muszę to komuś wyznać. Potrafisz dochować tajemnicy?
Dużym atutem tej historii jest przede wszystkim napięcie, które budowane jest bardzo powoli już od pierwszego rozdziału. Przyznam, że pierwsza połowa tego tytułu nie była dla mnie jakoś specjalnie ciekawa, jednak w pełni rozumiem, czemu autorka zdecydowała się na ten ruch. Dzięki powolnej fabule byłam w stanie na spokojnie poznać osiedle oraz bliskich z otoczenia Sabine.
Spokojnie, nie oznacza to, że fabuła przez cały czas jest powolna niczym ślimak - kiedy na jaw wychodzi pewien sekret sprzed 25 pięciu lat, akcja nabiera tempa, co zdecydowanie przyspieszyło moje czytanie. W trakcie lektury „Zaginionej” natrafiłam na kilka rozdziałów, które stanowiły retrospekcję tego co działo się dwa tygodnie przed zniknięciem Sabine i to głównie one sprawiły, że nie byłam w stanie wyjść z pewnego rodzaju szoku. Nie wiem, jak autorka to zrobiła, ale nie spodziewałam się, że postacie, które do pewnego momentu wydawały mi się bez skazy, ukrywały przede mną tak ważne informacje, które wpłynęły na moje podejrzenia dotyczące zaginięcia Sabine.
Na końcu poszczególnych rozdziałów czekają na Was fragmenty rozmowy z prywatnej grupy poszukiwawczej na Facebooku. Przyznam, że ten elementem był strzałem w dziesiątkę! Czemu? Ponieważ nie tylko nakręcał on całą atmosferę, ale również zmusił mnie do przemyśleń, czy na pewno moje podejrzenia co do sprawcy są słuszne.
I na koniec kilka słów o zakończeniu. Powiedzieć, że było dobre to zdecydowanie za mało. Od samego początku czułam, że finał tej historii będzie dość mocny, jednak nie spodziewałam się, że aż tak. W pewnym momencie Georgina Cross wyciągnęła taki as z rękawa, który sprawił, że po skończeniu tej książki, przez kilka pierwszych minut patrzyłam w milczeniu w ścianę i próbowałam zebrać wszystkie myśli. Jakby to powiedział pewien uroczy bałwanek: dla niektórych thrillerów warto się rozpuścić.
Czy książkę polecam? Tak. Może i początek „Zaginionej” niespecjalne kupił moją uwagę, to jednak im głębiej weszłam w fabułę, tym bardziej zaczęłam odczuwać, że coś jest nie tak, a pod maską doskonałych oraz pomocnych sąsiadów/przyjaciółek, bohaterowie ukrywają swoje prawdziwe intencje oraz sekrety, które nie powinny wyjść nigdy na jaw. Polecam ten tytuł ze względu na zakończenie, które totalnie Was zaskoczy!
Komentarze
Prześlij komentarz