Dzień dobry,
Dzisiaj
przychodzę do Was recenzją kryminału, o którym było - dość niedawno-
bardzo głośno w mediach. Mowa tutaj o debiucie od Eliny Backman
pt.”Kiedy umiera król”. Nie wiem jak Wy, ale ja wprost uwielbiam czytać
skandynawskie kryminały! Kocham je za ich mroczny klimat, mnogość
tajemnic oraz nieoczywiste rozwiązania. A czy ta książka miała w sobie
to coś? O tym za chwilkę...
Najpierw streszczę Wam fabułę:
Książka ta opowiada o dwóch historiach:
Saany
- dziennikarki, która jest już lekko znużona swoją pracą i zostaje z
niej zwolniona. Kobieta postanawia odpocząć po wypaleniu zawodowym i
wyjeżdża do swojej ciotki. Małe miasteczko wydaje się idealnym miejscem
do regeneracji, jednak nic bardziej mylnego... Saana trafia na
nierozwiązaną tajemnicę śmierci miejscowej nastolatki, która miała
miejsce kilkadziesiąt lat wcześniej. Jak możecie się domyślić, ciekawość
dziennikarki daje o sobie znać.
Jana Leino - śledczy, zajmujący się
sprawą znalezionego trupa wpływowego biznesmena, na którym znaleziono
wypalony znak korony. Niestety brak dowodów oraz tropów dość mocno
wpływa na niekorzyść śledczego...
Czy te dwie historie coś łączy? Czy bohaterom uda się rozwiązać zagadkę przed upłynięciem wyznaczonego czasu?
Co
to była za wspaniała historia! Owszem, akcja na początku strasznie się
dłużyła, ale w tym przypadku jest to duży plus dla autorki. Już Wam
piszę dlaczego. Książka ta wymaga od czytelnika dużego zaangażowania -
dla mnie na samym początku był to duży minus - a to dlatego, że autorka
ma słabość do mnogości opisów oraz drobiazgowości. Dla
tych co nie czytali jeszcze tej książki, mam drobną radę - w tej
książce każdy szczegół ma jakieś znaczenie i miejcie oczy szeroko
otwarte! Nie tylko szczegóły wymagają całkowitej uwagi czytelnika, ale i
również narracja poprowadzona z wizji kilku osób oraz przeskoki w
czasie, czy miejscach akcji.
Pisarka - pomimo debiutu - doskonale potrafi zwodzić czytelnika i zapędzić go w ślepy zaułek, (w moim przypadku udało się jej to aż kilka razy😅) . Musze Was też ostrzec, że „Kiedy umiera król” nie należy do książek, które można czytać, odkładać i znowu czytać. W tej książce jest za dużo wątków oraz szczegółów, dlatego radzę sięgnąć po nią kiedy macie dużo wolnego czasu, ponieważ inaczej będzie Wam ciężko z połączeniem niektórych elementów książki.
Podczas
czytania da się wyczuć ogrom pracy włożony przez autorkę. Nie mam tutaj
na myśli tylko idealnie wykreowanego tła dla całej historii, pełnego
mroku i sekretów, ale i bohaterowie też są niczego sobie. Mimo, że
prowadzili dwa różne śledztwa i byli swoim zupełnym przeciwieństwem, to
kiedy się spotkali, stanowili dobry zespół.
Jedyne co mogę zarzucić
tej książce to: watek kryminalny był odrobinkę zbyt schematyczny, ale
nie aż tak by zepsuć czytanie powieści oraz przewidywalne rozwiązanie
zagadki. Przypuszczam, że wynikło to z faktu, że jest to debiut i też
nie mogę zarzucić autorce zbyt wysokiej poprzeczki i porównać ją do
dobrze znanych pisarzy tego gatunku.
Czy książkę polecam? Jeśli
szukacie historii z mrocznym klimatem oraz nierozwiązaną sprawą sprzed
kilku lat, to książka idealna dla Was! Jeśli są tutaj fani
skandynawskich kryminałów, to też powinniście sięgnąć po tę pozycję,
może nie jest to kryminał z górnej półki, ale nie jest też zły. I
ostatnim argumentem, dlaczego polecam tę książkę jest poruszenie wątku
na temat naszego kraju, miło się robi na serduchu kiedy czyta się o
Polsce w zagranicznych książkach!
Kto z Was czytał? Jak wrażenia? A kto dopiero zamierza? Zapraszam do komentowania🤓
Miłego dnia💞
Dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca za egzemplarz recenzencki 🤗
Komentarze
Prześlij komentarz