„Gdy miłość okazuje się więzieniem…”
„Buldożer” autorstwa Moniki Brańskiej to pozycja z gatunku literatury kobiecej/thrillera, w której zakochałam się po kilku pierwszych stronach. Prawdopodobnie wpływ na to miał debiut Sary Alex „Za białymi goździkami”, który sprawił, że coraz częściej zaczęłam sięgać po książki z „motywem” toksycznych/władczych partnerów. Debiut pani Moniki to historia o niewinnej okładce, mocnym tytule oraz wnętrzu, który do tej pory nie daje mi spokoju...
Kamila i Filip poznali się przez przypadek i od tamtej pory tworzą pozornie idealną parę. Dla dziewczyny jej partner jest niczym chodzący ideał: przystojny, czarujący, inteligentny oraz zamożny. Kamila przelewa na niego całą swoją miłość i nie może uwierzyć w to, jakie spotkało ją szczęście.
Wszystko się zmienia, gdy Filip postanawia dołączyć do tej samej grupy na studiach, co ona. Dziewczyna coraz częściej czuje się osaczona i stopniowo zaczyna dostrzegać apodyktyczność mężczyzny, któremu tak bardzo zaufała. Mimo to postanawia z nim zamieszkać…
Filip kontroluje ją na każdym kroku, a Kamila stopniowo odcina się od wszystkich bliskich i znajomych. Kiedy wreszcie zdaje sobie z tego sprawę, jest już za późno na reakcję. Relacja, która miała przynieść szczęście, staje się dla niej więzieniem. A z zamkniętej celi nie ma wielu dróg ucieczki…
„Buldożer” to książka licząca dokładnie 190 stron, która dosłownie rozwaliła mnie na łopatki. Historia Kamili została podzielona na dwie „części” - teraźniejszość oraz przeszłość, dzięki czemu krok po kroku obserwujemy, jak życie kobiety zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni.
Pani Monika oddaje w nasze ręce historię z dość niewinnym początkiem, jednak im dalej w las, tym większa część mojego ciała została pokryta gęsią skórką. Na samym początku Filip wydawał się wprost idealnym facetem, który dba oraz martwi się o swoją wybrankę serca ... Nawet postanowił studiować z nią na tym samym kierunku i w tym momencie w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka... Jak możecie się domyślić, później było już tylko gorzej. Filip to przebiegły mężczyzna, który uwielbia kiedy ludzie tańczą tak, jak on im zagra... Z każdą kolejną stroną wręcz czułam, jak atmosfera zagęszcza się coraz bardziej, a nasza Kamila została odseparowana od swojego dotychczasowego środowiskowa, by na samym końcu zostać zamkniętą w więzieniu, z którego może już nigdy nie wyjść cało.
Niestety w trakcie lektury trafiłam na jeden malutki minus - tempo fabuły. Jak wiecie, jestem uczulona na przestoje w akcji, których w tym tytule nie brakuje. Bardzo żałuję, że w momencie, w którym akcja zaczynała nabierać tempa, autorka postanowiła zrobić chwilowy „przestój” w akcji. Rozumiem, że miało to na celu danie mi chwili oddechu, jednak w przypadku tej historii było to niepotrzebne.
Na koniec kilka słów o zakończeniu, które wbiło mnie w fotel. Nie chcę zdradzić Wam zbyt wiele, ale przygotujcie się, że autorka na ostatniej prostej wyjmie taki as z rękawa, na które nikt z nas nie będzie gotowy...
Czy książkę polecam? Tak, „Buldożer” to pewnego rodzaju przestroga dla młodych kobiet, ale również mężczyzn. Monika Brańska oddaje w nasze ręce historię, której fabuła będzie prześladować Was nawet kilka dni po skończeniu przygody z tym tytułem.
Komentarze
Prześlij komentarz