„Wspólnymi siłami można rozwiązać każdą zagadkę. Wystarczy się nie poddawać...”
„Niech prowadzi nas poker” autorstwa Bożeny Makowskiej, stanowi lekki kryminał, który zdecydowanie polecam osobom zaczynającym swoją przygodę z tym właśnie gatunkiem. Dlaczego? O tym opowiem za chwilkę :)
Po śmierci swojego ojca Bruno Bromski potrzebował wiele czasu, by uporać się z bolesną stratą. Na szczęście u swojego boku miał swoją wybrankę serca - Olgę. Niestety los przygotował dla niego kolejną niespodziankę - mama mężczyzny znika bez śladu. Bruno rozpoczyna intensywne śledztwo, w które włącza się nie tylko życzliwy sąsiad, ale i grono przyjaciół z aeroklubu... Jak zakończy się ta historia? Czy mama Bruna żyje? Jeśli tak, to czy uda się ją odnaleźć?
Na samym początku chciałabym przyznać się do mojej głupoty... Kiedy zobaczyłam ten tytuł (nie mam pojęcia dlaczego) sądziłam, że słowo „poker” odnosi się do gry karcianej, którą ostatnio polubiłam... Nie mogłam się bardziej mylić... Aż żałuję, że nie widziałam mojej miny, kiedy dowiedziałam się, że „poker” odnosi się do owczarka niemieckiego - jednego z głównych bohaterów tej historii. Mam nadzieję, że nie jestem sama i chociaż kilku z Was pomyślało podobnie jak ja...
Jak już wspomniałam, „Niech prowadzi nas poker” to idealny tytuł dla osób zaczynających swoją przygodę z kryminałem. Dlaczego? Ponieważ zagadka nie jest zbyt skompilowana - nie uważam tego za wadę tej pozycji, jednak osoby czytające na co dzień ten gatunek mogą momentami być lekko znudzeni w czasie czytania.
Jak mogłam wyczytać z jednego skrzydełka z okładki książki, autorka stworzyła tę powieść, aby podkreślić wartość stosunku człowieka do świata przyrody, a także po to, by zwrócić uwagę na walory pozytywnych relacji międzyludzkich. Po przeczytaniu muszę rzec, że udało jej się tego dokonać, za co należą się jej brawa.
„Niech prowadzi nas poker” autorstwa Bożeny Makowskiej, stanowi lekki kryminał, który zdecydowanie polecam osobom zaczynającym swoją przygodę z tym właśnie gatunkiem. Dlaczego? O tym opowiem za chwilkę :)
Po śmierci swojego ojca Bruno Bromski potrzebował wiele czasu, by uporać się z bolesną stratą. Na szczęście u swojego boku miał swoją wybrankę serca - Olgę. Niestety los przygotował dla niego kolejną niespodziankę - mama mężczyzny znika bez śladu. Bruno rozpoczyna intensywne śledztwo, w które włącza się nie tylko życzliwy sąsiad, ale i grono przyjaciół z aeroklubu... Jak zakończy się ta historia? Czy mama Bruna żyje? Jeśli tak, to czy uda się ją odnaleźć?
Na samym początku chciałabym przyznać się do mojej głupoty... Kiedy zobaczyłam ten tytuł (nie mam pojęcia dlaczego) sądziłam, że słowo „poker” odnosi się do gry karcianej, którą ostatnio polubiłam... Nie mogłam się bardziej mylić... Aż żałuję, że nie widziałam mojej miny, kiedy dowiedziałam się, że „poker” odnosi się do owczarka niemieckiego - jednego z głównych bohaterów tej historii. Mam nadzieję, że nie jestem sama i chociaż kilku z Was pomyślało podobnie jak ja...
Jak już wspomniałam, „Niech prowadzi nas poker” to idealny tytuł dla osób zaczynających swoją przygodę z kryminałem. Dlaczego? Ponieważ zagadka nie jest zbyt skompilowana - nie uważam tego za wadę tej pozycji, jednak osoby czytające na co dzień ten gatunek mogą momentami być lekko znudzeni w czasie czytania.
Jak mogłam wyczytać z jednego skrzydełka z okładki książki, autorka stworzyła tę powieść, aby podkreślić wartość stosunku człowieka do świata przyrody, a także po to, by zwrócić uwagę na walory pozytywnych relacji międzyludzkich. Po przeczytaniu muszę rzec, że udało jej się tego dokonać, za co należą się jej brawa.
Całą historię poznajemy dzięki narracji trzecioosobowej - niestety dla mnie jest to wielki minus, ponieważ zdecydowanie wolę kryminały z narracji pierwszoosobowej. W tej narracji było mi odrobinę ciężko zżyć się z bohaterami - przez co pewnie szybko o nich zapomnę.
„Niech prowadzi nas poker” zawiera w sobie mało przemyśleń bohaterów - spokojnie, nie powinniście mieć za to za złe autorce. Czemu? Dzięki temu zabiegowi, pisarka skupiła się na akcji, której na samym końcu było dość sporo. Końcowe rozdziały bardzo mnie zaskoczyły, ponieważ sam początek był dość powolny i niezbyt obiecujący.
Czy książkę polecam? Tutaj mam dylemat, ponieważ jako kilkuletnia fanka kryminałów, czy thrillerów czuję pewien niedosyt, czego nie znoszę. Żałuję też, że autorka nie zbudowała w swojej powieści bardziej mroczniejszego klimatu, który sprawiłby, że nie potrafiłabym oderwać się od czytania. Więc jeśli zaintrygował Cię tytuł i zarys fabuły, to śmiało możesz sięgnąć po tę lekturę - nie jest ona gruba, jest to tytuł idealny na jeden wieczór.
Komentarze
Prześlij komentarz