Czy można zabić dla przekładu książki?
Dzień dobry,
Dzień dobry,
Dzisiaj
przechodzę do Was z recenzją kryminału od Wydawnictwa Oficynka, czyli
dziełem Pana Pawła Pollaka, które nosi tytuł „Śmierć tłumacza”. Nie będę
ukrywać, że przygodę z tą książką mogę zaliczyć do udanych i ciekawych,
lecz będę zmuszona wspomnieć o kilku minusach, które mnie w tej
historii irytowały/nudziły...
Czy można zabić dla przekładu książki? Okazuje się, że tak. W środowisku tłumaczy śmierć kolegi po fachu wywoła ogromne poruszenie. Morderca nic sobie z tego nie robi, bo wierzy, że popełnił zbrodnię doskonałą. Jednak do akcji wkracza porucznik Kolonko, niepozorny mężczyzna w prochowcu z nieodłącznym papierosem elektronicznym w ustach, i coraz bardziej zacieśnia pętlę wokół sprawcy śmierci…
Na początku chciałabym pochwalić autora za oryginalny pomysł na fabułę, była to moja pierwsza styczność z kryminałem, którego akcja toczy się wokół otoczenia tłumaczy językowych. Pan Paweł przedstawił dość intrygujący pojedynek policjanta i zabójcy. W połowie powieść zaczęłam nawet obgryzać paznokcie, bo chciałam jak najszybciej poznać finał tej „walki”.
Na pochwałę zasługuje również sposób przedstawienia bohaterów historii. Pan Paweł nie owijał w bawełnę i przedstawił wszystkie postacie nie tylko w samych superlatywach, ale poznałam również ich liczne wady. Byłam zaskoczona postępowaniem tłumaczy - nie sądziłam, że są tak podli i zdolni do tego by swoim nazwiskiem podpisać cudzą pracę.
Czy można zabić dla przekładu książki? Okazuje się, że tak. W środowisku tłumaczy śmierć kolegi po fachu wywoła ogromne poruszenie. Morderca nic sobie z tego nie robi, bo wierzy, że popełnił zbrodnię doskonałą. Jednak do akcji wkracza porucznik Kolonko, niepozorny mężczyzna w prochowcu z nieodłącznym papierosem elektronicznym w ustach, i coraz bardziej zacieśnia pętlę wokół sprawcy śmierci…
Na początku chciałabym pochwalić autora za oryginalny pomysł na fabułę, była to moja pierwsza styczność z kryminałem, którego akcja toczy się wokół otoczenia tłumaczy językowych. Pan Paweł przedstawił dość intrygujący pojedynek policjanta i zabójcy. W połowie powieść zaczęłam nawet obgryzać paznokcie, bo chciałam jak najszybciej poznać finał tej „walki”.
Na pochwałę zasługuje również sposób przedstawienia bohaterów historii. Pan Paweł nie owijał w bawełnę i przedstawił wszystkie postacie nie tylko w samych superlatywach, ale poznałam również ich liczne wady. Byłam zaskoczona postępowaniem tłumaczy - nie sądziłam, że są tak podli i zdolni do tego by swoim nazwiskiem podpisać cudzą pracę.
Jeśli
chodzi o wcześniej wspomniane minusy, to początek książki nie za bardzo
mnie zaciekawił. Jak dla mnie był zbyt powolny, nie wiem czemu nie
potrafiłam wczuć się klimat powieści, jednak później, (blisko połowy),
było już tylko lepiej. Kolejna rzecz, która mnie poruszyła to
zakończenie. Niestety w połowie książki domyśliłam się kto jest czarnym
charakterem tej powieści. Ale spokojnie, nie znaczy to, że powinniście
omijać szerokim łukiem „Śmierć tłumacza”, po prostu przeczytałam zbyt
dużą ilość kryminałów i trudno mnie zaskoczyć :)
Czy książkę polecam? Jeśli są tutaj fani „Millennium” Stiega Larssona, to koniecznie musicie zapoznać się z tym kryminałem. A dlaczego? Tego już musicie dowiedzieć się sami :)
Miłego dnia💞
Komentarze
Prześlij komentarz